O co walczymy

W największym skrócie

Najkrócej mówiąc, walczymy o to, aby uwolnić się od CHF w rozliczeniach z bankiem. To zaś oczywiście zmniejszy, i to znacznie, zobowiązanie finansowe w stosunku do banku.

Jak to osiągnąć?

Na chwilę obecną jest to możliwe jedynie sądownie. Nie toczą się bowiem od dawna żadne prace nad ustawą, która by prowadziła do wyeliminowania wstecznie z umów kredytowych powiązania z CHF. Banki zaś nie sygnalizują gotowości do zawierania ugód z kredytobiorcami idących w tym kierunku.

Jakie mamy podstawy prawne?

Tak zwane „kredyty frankowe” jakie w polskiej praktyce rynkowej oferowały banki zawierają liczne wady prawne. Kwestionuje się prawnie w ogóle samą konstrukcję tych kredytów, podważając ważność umów kredytowych.

Za najistotniejszą kwestię uznaje się obecnie wadliwość prawną postanowień przewidujących przeliczenia walutowe (przy wypłacie kredytu i przy spłacie rat) według kursów ustalanych dowolnie przez bank. Oznacza to, że postanowienia takie są niewiążące dla kredytobiorcy, czyli niejako wykreślamy je z umowy, i to ze skutkiem od początku jej obowiązywania. To jest już w orzecznictwie od dawna przesądzone. Sporne było jednak to, jakie są tego konsekwencje dla zobowiązań kredytobiorcy.

Według niektórych sędziów, i taki pogląd na początku dominował, konsekwencją tego miało być jedynie to, że należy dokonać przeliczeń walutowych według kursu średniego NBP (wyeliminowanie tzw. spreadu), albo że należy tu szukać jakiegoś innego „właściwego” kursu. Nie zmieniałoby to w sposób znaczący sytuacji kredytobiorcy. Kredyt byłby nadal powiązany z CHF.

Z czasem jednak coraz więcej sędziów zaczęło uznawać, że skutki wadliwości postanowień o przeliczeniach walutowych idą znacznie dalej. A mianowicie prowadzą albo do „odfrankowienia” kredytu, albo w ogóle do nieważności umowy kredytu z uwagi na brak możliwości dokonania przeliczeń.

Słuszność takiego podejścia potwierdził oczekiwany przez „frankowiczów”, ale także przez samych sędziów, głośny wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) z 3 października 2019 r. w sprawie C-260/18 Dziubak (od nazwiska polskich kredytobiorców). Wyrok TSUE nie przesądza ostatecznie czy sądy powinny kredyty „odfrankowić”, czy też uznawać, że umowy kredytu są nieważne. To jest pozostawione przez TSUE do oceny polskim sądom, na gruncie polskiego prawa. Należy się spodziewać, że nadal oba te rozwiązania będą w orzeczeniach stosowane. To co zaś jest istotą tego wyroku, to jasne wskazanie sądom, że nie mogą iść w kierunku „ratowania na siłę” powiązania umowy z CHF po „wycięciu” z niej postanowień o przeliczeniach walutowych.

Czego domagamy się w sądzie?

Najpierw ustalenie rodzaju kredytu (indeksowany/denominowany)

Są dwa rodzaje „kredytów frankowych”:

  • kredyty indeksowane do CHF (waluta kredytu w umowie w PLN)
  • kredyty denominowane w CHF (waluta kredytu w umowie w CHF)

Nazewnictwo jakiego używały banki konstruując wzory umów było różne. To nie ma większego znaczenia.

Chodzi o to, że w przypadku kredytu indeksowanego kwota kredytu jest wyrażona w PLN, a w przypadku kredytu denominowanego – w CHF. Nie chodzi tu o walutę w jakiej kredyt był wypłacony, bo to było oczywiście w obu sytuacjach PLN. 

Jak więc ustalić jakiego rodzaju jest nasz kredyt?  Należy po prostu sprawdzić w umowie kredytowej w jakiej walucie została określona kwota kredytu.

Kredyt indeksowany

W przypadku kredytu indeksowanego należy domagać się przed sądem, alternatywnie:

  • uznania, że kredyt nie jest i nie był w ogóle powiązany z CHF, czyli, że jest od początku po prostu kredytem w PLN (tzw. „odfrankowienie”) i wobec tego żądania zwrotu części zapłaconych już rat, które zostały nadpłacone oraz ustalenia na przyszłość, że kredyt nie jest powiązany z CHF

Różnica pomiędzy takim kredytem a „normalnym” kredytem złotówkowym jest taka, że kredyt „odfrankowiony” jest nadal oprocentowany jak kredyt „frankowy”, czyli zdecydowanie korzystniej.

  • uznania, że umowa kredytu jest od początku nieważna i wobec tego żądania zwrotu całości kwot zapłaconych tytułem rat, a także innych ewentualnych opłat/prowizji

Finalnie rozliczenie z bankiem polegać będzie, jak należy zakładać, na zwróceniu bankowi różnicy pomiędzy wypłaconą przez bank kwotą kredytu a sumą wszystkich kwot wpłaconych do banku.

Jako, że umowa kredytu jest nieważna, bank nie może żądać żadnych odsetek na jej podstawie. Banki zapowiadają jednak, że w takiej sytuacji będą żądać wynagrodzenia za korzystanie z wypłaconego kapitału. Podstawy prawne takich ewentualnych roszczeń są jednak wątpliwe.

Kredyt denominowany

W przypadku kredytu denominowanego należy domagać się przed sądem:

  • przede wszystkim uznania, że umowa kredytu jest od początku nieważna i wobec tego żądania zwrotu całości kwot zapłaconych tytułem rat, a także innych ewentualnych opłat/prowizji 

Finalnie rozliczenie z bankiem polegać będzie, jak należy zakładać, na zwróceniu bankowi różnicy pomiędzy wypłaconą przez bank kwotą kredytu a sumą wszystkich kwot wpłaconych do banku.

Jako, że umowa kredytu jest nieważna, bank nie może żądać żadnych odsetek na jej podstawie. Banki zapowiadają jednak, że w takiej sytuacji będą żądać wynagrodzenia za korzystanie z wypłaconego kapitału. Podstawy prawne takich ewentualnych roszczeń są jednak wątpliwe.

  • ewentualnie uznania, że kredyt jest „odfrankowiony” i prawidłowego rozliczenia zapłaconych dotychczas rat, gdyż w istocie kwota kredytu to kwota faktycznie wypłacona w PLN; taki pogląd, zrównujący w praktyce oba typy kredytów pojawił się w orzecznictwie  

UNWW (ubezpieczenie niskiego wkładu własnego)

Z umowami kredytów (nie tylko tych powiązanych z walutą obcą) wiązało się często tzw.  ubezpieczenie niskiego wkładu własnego (UNWW).

Były to w istocie opłaty, a nie faktyczne ubezpieczenie kredytobiorcy, które banki pobierały zazwyczaj, gdy kredyt był udzielany na więcej niż 80% wartości nieruchomości, która była zabezpieczeniem kredytu.

Opłaty takie często da się odzyskać, w szczególności, jeżeli były pobierane w formie kwot płaconych co kilka lat, dodatkowo, poza spłatą rat kredytowych.

Przy czym niestety roszczenia o zwrot takich opłat pobranych dawniej niż 10 lat temu uległy już przedawnieniu. W większości zatem wypadków żądanie zwrotu pierwszej opłaty z tytułu UNWW, pobieranej przy zawieraniu umowy, nie będzie możliwe. Nie ma natomiast przeszkód, żeby dochodzić zwrotu kolejnych opłat z tego tytułu.